Wspomnienia z promocji "Arkandela"
9 czerwca 2017 roku w Klubie Dziennikarzy "Pod Gruszką" w Krakowie odbyła się uroczysta promocja mojej powieści "Arkandel". Dziękuję bardzo za niesamowity wieczór. Pani Alicji Tanew za
wspaniałe prowadzenie spotkania, Wiktorii Jurczyk za piękny, wzruszający śpiew,
Kamilowi za przeczytanie fragmentów książki, siostrze za przeczytanie swojej
recenzji, rodzicom, bez których wsparcia nie zaszłabym tak daleko i wszystkim
gościom, którzy przybyli na spotkanie :)
Zdjęcia z promocji:
Nagranie z promocji:
Transkrypcja nagrania:
Alicja Tanew:
W tej niezwykłej scenerii Państwa
witam. Bo przed nami też niezwykły wieczór. Wieczór talentu i wyobraźni młodej
osoby, studentki, szalenie sympatycznej Katarzyny Bułat. Bardzo proszę Kasiu,
tutaj, pokaż nam się. Wielkie brawa dla Kasi. (brawa) Towarzyszyć jej będzie Kamil Rajtar. I jeszcze będzie też
piosenka. W wykonaniu Wiktorii Jurczyk. I jeszcze będą takie przezrocza, jak
Państwo tutaj widzą. Także będziemy w oprawie nie tylko nastroju, ale też
obrazów. Bardzo proszę usiądź i jeszcze
też poproszę Kamila. I parę słów o Kasi.
Katarzyna Bułat - studentka
informatyki analitycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Oprócz
matematyki i programowania jej największą pasją jest poezja. Wiersze pisze już
od czasów szkoły podstawowej, a od listopada 2012 roku należy do Koła Młodych
Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, które mam teraz przyjemność i
zaszczyt prowadzić. W 2017 roku została jego przewodniczącą. Jej utwory zostały
opublikowane w licznych almanachach. Prowadzi stronę internetową (kasia.ejgbulat.pl)
oraz blog poświęcony poezji (melodiaslow.blogspot.com). W 2014 roku zajęła
drugie miejsce w kategorii „poezja” na XXXIV Festiwalu Artystycznym Młodzieży.
Natomiast za esej poświęcony twórczości Wiesława Myśliwskiego otrzymała główna
nagrodę w „XI Ogólnopolskim Konkursie na Esej” organizowanym przez Miejską
Bibliotekę Publiczną w Opolu. W 2015 roku wydała swój debiutancki tomik
poetycki pt. "Próba implementacji". Wiosną 2017r. ukazała się jej
debiutancka powieść "Arkandel". I to jest właśnie to, co nas tutaj
sprowadziło. Ta ksiażka, "Arkandel".
Proszę Państwa, to jest bardzo
piękne, kiedy młoda osoba ma odwagę i konsekwentny upór, żeby napisać coś tak
wielkiego jak powieść. Tytułowy „Arkandel” naprawdę istnieje - tak mówi Kasia -
to wyspa środkowej Dalmacji, znajdująca się niedaleko Sevidu (12km od Trogiru,
45 km od Splitu). Arkandel, który reprezentuje Kasia w książce, jest jednak
zupełnie inny - jej Arkandel to metafora, osobny świat, w którym zamknęła
najpiękniejsze elementy Chorwacji i do którego przeniosła swoją bohaterkę.
Proszę Panstwa, rozpoczynamy
dźwiękiem, rozpoczynamy piosenką. W wykonaniu Wiktorii. Także bardzo prosimy o
piosenkę, witamy Wiktorię Jurczyk.
Wiktoria Jurczyk:
Elvis Presley - Can't help falling in love
Alicja Tanew:
Dziękujemy bardzo. Przybliżę
teraz, to co będzie najlepszą puentą
(opis, znajdujący się na okładce książki):
"Co łączy Riwierę
Czarnogórską z chorwacką wyspą Arkandel? Jaki jest związek między tajemniczym
zeszytem a rodzinnymi wakacjami?
Niewiadomych jest wiele, a pewne
jedynie to, że czytając staniemy wobec dalszych pytań - o sens życia, znaczenie
uczuć, inny, równoległy świat, w którym nadal wybrzmiewa głos z przeszłości.
To, co minione, nieoczekiwanie uobecnia się w świetle wakacyjnego słońca,
zmieniając letnią eskapadę bohaterów w okazję do wielkich porządków w ich
związku. Wystarczy otworzyć czyjś zeszyt."
Teraz, proszę Państwa przyszedł
moment, kiedy będziemy rozpoczynać to misterium wtajemniczenia, to misterium
miłosne. Oto on, on, który jest. I ona, której nie ma. Jak - jej nie ma? Jest!
Bo jest w jego wyobraźni. Bo miłość jest tak nieprawdopodobnie silna, że ciągle
ona w nim jest. I dzieją się takie nieprawdopodobne rzeczy, że on ją ciągle
obok siebie widzi, rozmawia z nią i przeżywa każdy jej krok, każdy jej uśmiech.
I na tym polega ta niezwykła sytuacja. Zaczyna mężczyzna, czyli on.
Kamil Rajtar (fragment powieści):
Codziennie pokonywałem tę samą
trasę. Zaczynałem od małej jaskini, potem biegłem tuż nad dużą, następnie plażą
koło wioski aż do ruin zamku i z powrotem do punktu wyjścia, ale tym razem
ścieżką znajdującą się wyżej. W ten sposób droga, którą pokonywałem,
tworzyła coś na kształt okręgu. Tkwiłem zamknięty w nim i nie mogłem
zboczyć z jego toru.
Przez tę powtarzalność stałem się
nieodłącznym elementem otoczenia. Elementem oswojonym. Takim, o którym wiemy,
że jest, i czujemy się bezpiecznie, gdy jest, choć zwykle nie zwracamy na
niego uwagi. Coś zaczyna się nie zgadzać dopiero, kiedy taki element znika. Tak
właśnie wreszcie mnie dostrzegła. Gdy złamałem regułę i po przyzwyczajeniu
jej do siebie, zostałem rano w domu przez kilka dni, a następnie
nagle znów się pojawiłem. Świat powrócił do swego poprzedniego, normalnego
stanu, jednak w niej nastąpiła wyraźna zmiana, która rozkazywała jej mnie
zatrzymać.
Katarzyna Bułat (fragment powieści):
– Mam na imię Marta –
powiedziała.
Serce zabiło
mu szybciej. Wiatr poruszył liśćmi drzewa, pod którym się ukrywał.
Wiedziałem to
wszystko, ale słuchałem jej uważnie.
– Marta… Dziwnie to
imię tu brzmi, prawie egzotycznie, ale od tego trzeba zacząć. Muszę ci się
przecież najpierw przedstawić, zanim coś więcej o sobie powiem. Jestem w sumie
bardzo przywiązana do swojego imienia. Bez niego stałabym się zupełnie inną
osobą albo wcale by mnie nie było. Jednak mam imię. To znaczy, że ktoś wysilił
się, żeby powiedzieć światu o mnie w szczególny sposób. „Zadeklarować” mnie w nim,
choć jeszcze nie „zdefiniować”. Tych pięć pierwszych liter było początkiem,
pierwszym krokiem do mojego stworzenia siebie. Zatem jestem Marta i chyba
cieszę się z bycia Martą.
Uśmiechnął
się. Jemu też bardzo podobało się to imię. Tak dawno go nie wypowiadał.
Hm… Ciebie, żeby było
wygodnie, nazwę „Selim”. Może dlatego, że przeżywam ostatnio fascynację Turcją? Tak, stąd
chyba coś być może zbyt oryginalnego. Selim, Marta. Marta, Selim – spojrzała na
mnie i uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Mówiła bardzo chaotycznie i widać było
jej ogromne zdenerwowanie. Potęgowało je jeszcze wspomnienie deszczu i tego,
jak trudno było nam dostać się na wyspę. Skoro jednak tak wiele już przeszła,
nie mogła zmarnować swojej szansy. Poprawiła mokre włosy, dotknęła ziemi, aby upewnić
się, że naprawdę jesteśmy na Arkandelu, i postanowiła kontynuować.
Alicja Tanew:
W takim razie znowu będziemy
prosić o piosenkę, skoro mamy wstęp miłosny. Bardzo proszę.
Wiktoria Jurczyk:
Adele – One and only
Alicja Tanew:
Dziękujemy bardzo Wiktorii.
Pięknie nas uskrzydlasz tutaj! Proszę Państwa, będą następne fragmenty książki.
Natomiast ja chciałam zwrócić uwagę na te piękne, bardzo, bardzo piękne i
niezwykłe fotografie, które zabierają nas równocześnie, niezależnie od tematu,
jaki tutaj jest w tamtą przestrzeń Chorwacji. Dalej czytają Kamil i Autorka.
Recytacja z podziałem na role:
– Pójdziemy daleko? –
spytała dziewczynka, kiedy wyszli już na zewnątrz.
– Gdzie tylko zechcesz – odparł
jej ojciec.
– Super! – uradowała
się Mela.
– Uhm – odmruknął
mężczyzna pogrążony we własnych myślach.
– Martwisz się czymś?
– spytała niespodziewanie.
– Nie, kochanie – uśmiechnął
się sztucznie. – Po prostu zamyśliłem się.
– Nad czym? – mała
była nieustępliwa.
– Ech… Ciekawska jesteś! No dobrze, powiem ci.
Czytam – zaczął, ale nie wiedział, jak
wytłumaczyć to córce bez podawania najważniejszych szczegółów – taką
książkę… Jest bardzo interesująca. Opisuje niezwykłą krainę. Sam chciałbym się
tam znaleźć, ale… to niestety niemożliwe, więc jest mi trochę smutno.
– Aha – odparła
Mela. – Ja też chciałabym znaleźć się
w bajce i być księżniczką, i żeby inni o mnie walczyli.
– Jesteś moją księżniczką – powiedział mężczyzna. – Przepraszam, że
spędzałem z tobą tak mało czasu.
– Nie przejmuj się.
Mama wszystko mi wyjaśniła i powiedziała też, że przeniesiesz się teraz
gdzieś indziej.
– Tak powiedziała? – zapytał
zaskoczony. (…)
– W inne
miejsce, gdzie wiele się nauczysz – powiedziała, po czym
uradowana dodała: – Więc pewnie chodziło jej
o tę bajkę! Trafisz do niej, nie musisz być smutny.
Katarzyna Bułat (fragment powieści):
– Och, co to znaczy spędzić z kimś
resztę życia? Nie wyobrażam sobie tego jeszcze. Dzielić z kimś każdy
problem i pokonywać z nim wszystkie trudności. Oddawać każdą cząstkę
siebie i dostawać inne ciało i ducha w zamian. Żyć
w harmonii, współodczuwać. To nie byłoby tak jak z Filipem. Miłość to
coś więcej, znacznie więcej, ale żeby kochać, trzeba się też przyjaźnić.
Idealnie się rozumieć. Trzeba umieć ze sobą rozmawiać. Rozmowa to bardzo ważna
rzecz w relacji, przekonałam się o tym już wiele razy. Opowiadałam
ci. Fascynacja i milczenie kontra słowotok albo dzielenie się znakami na
pół, oto moje doświadczenia. Jak byłoby idealnie? Ani w jeden, ani w drugi
sposób oczywiście. Gdzie znajduje się środek między tymi skrajnościami? Nie
wiem… Może trochę rozmowy, a oprócz niej nieco
refleksji. Mówienie i słuchanie zarazem. Czasem milczenie. Dwie
nieregularne funkcje udzielania się konwersujących ze sobą osób od czasu. Każda
z nich porusza się po kartce papieru swoim własnym rytmem. Raz zbliżają się do
siebie, tańczą niemalże identycznie, a raz oddalają się, jedna do góry,
druga poniżej zera. Czy to byłaby idealna rozmowa? Taka żywa? Zmieniająca się
w zależności od potrzeb obu stron, ale odpowiadająca każdej z nich?
Poruszająca tematy od ukształtowania Azji, przez ekstrema funkcji
różniczkowalnej, sens istnienia i problemy w pracy, a stamtąd
biegnąca do kwestii tego, co będzie na kolację? Czy byłabym dobrą żoną,
Selimie? Czy byłabym dobrą matką? A co będzie, jeśli sobie nie poradzę?
Alicja Tanew:
To w takim razie poprosimy znowu
o piosenkę. Bardzo proszę. Taki jest dzisiaj wieczór – wyśpiewanej miłości.
Wiktoria Jurczyk: Rihanna – Love on the brain (wersja akustyczna)
Alicja Tanew:
Dziękujemy Wiktorii. Wielkie
brawa, wielkie brawa. Teraz proszę Państwa kolejny fragment powieści Kasi Bułat
„Arkandel”.
Zatrzymaliśmy
się i usiedliśmy w obrębie ruin, na wysokim na półtora metra murku. Nasze
stopy znajdowały się kilkadziesiąt centymetrów nad taflą wody, lecz fale co
jakiś czas opryskiwały je, łaknąc kontaktu z czymś innym niż ze znajdującymi
się tu niemalże wieczność kamieniami. (…)
Jakie
słowa można wypowiedzieć, kiedy świat dopiero się rodzi? Jakie słowa zasługują
na pierwszeństwo w stąpaniu po powierzchni ciszy? Jakie słowa są na tyle
ważne, że mają prawo zostać utrwalone w delikatnym drgnieniu powietrza,
które rozejdzie się po całej okolicy? Zmieni ją, przekształci. Utworzy nową
rzeczywistość. Jakie słowa są w stanie spowodować, że będzie ona lepsza?
I kolejny fragment:
Kiedy po kilku dniach bez porannego rytuału pobiegłem wreszcie nad
jaskinię, czekała tam z niecierpliwością, zwrócona tym razem w moją
stronę. Uśmiechnęła się z ulgą w chwili, gdy pojawiłem się na
horyzoncie. Jej usta były koloru skórki granatu. Bladoróżowe, skrywające w sobie
soczystość krwi. Chroniące też czerwień jej słów, by nie wydostała się
nieostrożnie na zewnątrz. Natomiast oczy miała barwy drzew na wyspie. Idealnie
pasowała do nich sukienka, którą nosiła. Spojrzała na mnie pełnymi nadziei
oczyma. Odwzajemniłem jej uśmiech i pobiegłem dalej, nie zmieniając
swojego tempa. Wiedziałem, że jej wzrok podążał jeszcze za mną z tęsknotą.
Przysiadł, jak dodatkowy pasażer, na moim opalonym ciele. Zsunął się
z niego i powędrował na Arkandel dopiero, gdy ja sam zniknąłem za
zakrętem. (…)
Następnego ranka była już odwrócona tak jak zwykle. Drgnęła jednak,
gdy usłyszała moje kroki. Wzięła głęboki wdech i wydech. Nie wiedziała, co
ze sobą zrobić, kiedy byłem tak blisko, że mogła poczuć mój słoneczny zapach. Mogłaby
nawet dotknąć mnie, gdyby wyciągnęła w moim kierunku rękę. Ja jednak
niewzruszony biegłem dalej. Tak jak nakazywał mi to świat, do którego
należałem. Jako element już w niego wbudowany, nie mogłem odłączyć się od
reszty układanki. (…) Ale ona zapragnęła mnie poznać.
Katarzyna Bułat (fragment powieści):
Stare Miasto
zachwyciło Melę. Jej rodzice nie mogli za nią nadążyć, gdy biegała po nim jak
po labiryncie, odkrywając coraz to nowe zakamarki. Niemal w każdym
z nich odkrywała kocie kryjówki. Natrafiała na koty czarne, białe, rude,
cynamonowe, w jednolitym kolorze i pręgowane. Siedziały, leżały,
wędrowały, wpatrywały się w dziewczynkę z zaciekawieniem
i zbliżały się do niej albo uciekały w inne miejsce. Kotor
zdecydowanie był miastem kotów.
Po dłuższym
czasie, spędzonym na odkrywaniu nowego miejsca, Mela poczuła się nieco zmęczona
i głodna, jej mama zaproponowała więc przerwę w jednej
z restauracji. Usiedli wygodnie w cieniu palm i zamówili coś
niedrogiego. Dziewczynka wciąż jeszcze była pełna nowych wrażeń i nie mogła
przestać mówić o futrzanych zwierzakach.
– Kiedy
dorosnę będę tropicielką kotów – tłumaczyła rodzicom zafascynowana. – Będę
wyjeżdżała do różnych miast, na całym świecie, i tam będę ich szukała.
– A co
będziesz robiła, jak je znajdziesz, kochanie? – zapytała jej mama
z uśmiechem.
– Może… zrobię
im zdjęcie. Tak, każdemu zrobię zdjęcie. Kupię wielki dom i w tym domu na
wszystkich ścianach będą moje zdjęcia. Oprócz zdjęć będą też żywe koty. To
będzie wielkie kocie muzeum – powiedziała Mela i rozpostarła ręce szeroko,
aby ukazać ogrom budowli. Rodzice zaśmiali się, a kelner, który prawie
upuścił tacę, gdy dziewczynka wystrzeliła rękami w bok, przyniósł im
obiad. Mela przestała myśleć o zwierzętach oraz o swoich planach na
przyszłość i zajęła się jedzeniem.
Alicja Tanew:
Bardzo
poprosiłabym teraz, jeśli to możliwe, Olę, żeby przeczytała fragment, który
sama napisała. To jest mała Twoja recenzja. Bardzo proszę, witamy Olę, siostrę Kasi. Proszę
Państwa, oczywiście witamy też rodziców Kasi, bo tego wszystkiego, co tutaj
przeżywamy, co tutaj się dzieje, oczywiście nie byłoby, gdyby nie wspaniali
rodzice. Witam najserdeczniej i Olę, i Państwa, witam serdecznie. Przeczytaj,
kochanie, to, co napisałaś.
Aleksandra Bułat:
Dzień dobry wszystkim!
„Książkę Katarzyny Bułat można albo kochać, albo nienawidzić. Ale
tak już jest z rzeczami, które uświadamiają nam tak wiele. Boimy przyznać się,
że są prawdziwe. Bo co jeśli są? Przyjrzyjmy się historii głównych bohaterów,
to zmienia wszystko. Trzeba mieć odwagę by przeczytać taką książkę, trzeba było
również posiadać odwagę, by ją napisać. Mężczyzna czytając znaleziony
"przypadkiem" notes nie cofa się daleko w przeszłość, a i tak jest to
dla niego niezwykle trudne przeżycie. Odkrywa coś z czym nie może sobie
poradzić i nie wie jak to naprawić. Czy uda mu się? Arkandel niesie prawdę,
której jest coraz mniej w świecie, a właściwie w nas. Na co oskarżanie świata?
Świat najczęściej jest dla nas odbiciem nas samych.”
Dziękuję bardzo!
Alicja Tanew:
Dziękujemy Ci bardzo. I
proszę Państwa ja pozwolę sobie jeszcze jedną recenzję przeczytać. Szalenie
interesującą… Markietanka, ktoś z Internetu, ale jakże zręcznie opisana rzecz:
„Arkandel to niewielka książeczka, a głęboka niczym studnia. Pełno
w niej ludzkich uczuć i emocji, kotłują się one i mieszają, ale prowadzą ku
rozwiązaniu. Meandry ludzkiego losu są pokręcone, a niektórych decyzji nie da
się cofnąć. Niektórych słów nie da się cofnąć, a ich skutki mogą okazać się
nieodwołalne i niezmienne. (...) Arkandel to mądra i pięknie napisana książka,
która mnie urzekła. Zapada w pamięć i skłania do refleksji.”
(Link do całości recenzji: http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2017/04/arkandel-katarzyna-buat.html)
A teraz będziemy refleksję snuć nad kolejną
piosenką, bardzo proszę Wiktorię.
Wiktoria Jurczyk: Varius Manx - Piosenka księżycowa
Alicja Tanew:
Dziękujemy, wielkie brawa!
Pięknie ozdabiasz wieczór dźwiękiem, muzyką, takim pięknym głosem. Wszystko tu
jest takie młode, takie fruwające. Proszę Państwa, ostatni fragment, który w
zasadzie, według mnie, jakby puentuje, jakby nie puentuje, otwiera, jakby
zamyka, zostawiam to Państwu.
Przedarliśmy
się przez grubą warstwę drzew, jakbyśmy przechodzili przez mury obronne serca
Arkandelu. Kiedy minęliśmy to pierwsze zabezpieczenie, naszym oczom ukazała się
niezwykła polana. W jej centrum rosła ogromna agawa, której grube
i mięsiste liście pokrywały drobne kolce. Wyglądały, jakby były kroplami
zastygłymi na końcach zjeżdżalni i niemogącymi wpaść do trawiastego
basenu. Stęsknione za nim wyostrzyły się i atakowały teraz tych, którzy, przechodząc
przez łąkę, dotarli aż do nich i mogli chcieć zniszczyć korzeń rośliny - źródło, utrzymujące je
w skamieniałym życiu.
Polana
była owalna, przy prawej i lewej krawędzi zaostrzona tak jak te kolce.
Z wielką agawą w środku mogła z daleka wyglądać jak oko. Nie
chcieliśmy atakować rośliny, skryliśmy się jednak w jej cieniu przed
ostrym słońcem. Znajdywaliśmy się więc w źrenicy wyspy.
Proszę Państwa, my wszyscy znajdujemy
się w źrenicy wyspy, znajdujemy się w źrenicy wzruszeń, które wywołuje ta młoda
istota. Znajdujemy się w źrenicy jej wyznań. W źrenicy życia. I to jest bardzo
piękne, że to się mogło stać. Promocja książki jest wielkim wydarzeniem dla
twórcy, bo to jest już twórca, bardzo młody twórca, ale twórca. Bardzo wielkie
brawa, proszę Państwa.
Proszę Państwa, ja jestem
wzruszona, ponieważ w tej chwili mamy bardzo sympatyczny kontakt z Kasią,
poprzez to, że prowadzę Koło Młodych Związku Literatów Polskich. I to jest
piękne, że młoda osoba ma odwagę, upór, konsekwencję itd. Kasiu, gratuluję
serdecznie!
Chciałabym Państwu powiedzieć, że
w zasadzie przesłaniem tej książki, nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, jest to,
że najważniejsza jest chwila. Najważniejsza jest chwila, która trwa. Teraz
chciałabym na końcu jeszcze przez chwileczkę z Tobą porozmawiać, Kasiu.
Usiądziemy.
Powiedz mi Kasiu, jak zaczęło się
to Twoje pisanie. Ponieważ zaczęło się od poezji i w jakim momencie zdałaś
sobie sprawę z tego, że możesz rzucić się na tak głęboką wodę jaką jest
powieść. I z czego to się wzięło, jeśli możesz powiedzieć, jak do tego doszło i
skąd się to w Tobie wzięło.
Katarzyna Bułat:
Dziękuję bardzo za miłe słowa. Do
napisania książki zainspirowały mnie przede wszystkim moje podróże, do
Chorwacji i Czarnogóry. Tam też pojawił się pierwszy pomysł, pierwszy koncept
na książkę. Żeby właśnie przedstawić wyspę jako metaforę, czego dokładnie
dowiedzą się Państwo jak przeczytają. Różne moje doświadczenia osobiste też
przyczyniły się do tego, co napisałam.
Na początku zajmowałam się
rzeczywiście w dużej mierze poezją. Po egzaminach maturalnych miałam dużo, dużo
czasu na chwilę refleksji, na oddanie się pisaniu większej całości, jaką jest
powieść.
Alicja Tanew:
Kasiu, przecież Ty studiujesz,
opowiedz Państwu, co studiujesz, to jest matematyka, informatyka, tak?
Katarzyna Bułat:
Informatyka analityczna.
Alicja Tanew:
Widzą Państwo, to są bardzo
ścisłe kierunki. Skąd wzięłaś więc taką nieprawdopodobną wyobraźnię, taki
rozpęd i taką odwagę, żeby właśnie na tą drogę wejść i dalej biec.
Katarzyna Bułat:
Zarówno matematyka, jak i poezja
towarzyszyły mi już od początku. Nie mogłam się zdecydować, czy wolę pisać, czy
wolę uczyć się matematyki.
Alicja Tanew:
Wolisz wszystko… Taka jesteś – że
wolisz wszystko. Taka zachłannica, proszę Mamy.
Katarzyna
Bułat:
Właśnie stwierdziłam, że nie
muszę z niczego rezygnować, mogę studiować informatykę, i też oddawać się
twórczości literackiej.
Alicja Tanew:
No to bardzo pięknie. Ja tera
jednak będę penetrowała i w tym kierunku będzie szło moje pytanie. Co Cię
sprowokowało do takiej miłosnej przestrzeni. Możesz nam to zdradzić, czy nie
chcesz? Czy to są Twoje doświadczenia, Kasiu?
Katarzyna Bułat:
Niekoniecznie…
Alicja Tanew:
Niekoniecznie, no więc właśnie.
Czyli po prostu oprócz tego, że piszesz, że patrzysz, że znakomicie umiesz
patrzeć, to jeszcze umiesz widzieć, to znaczy podpatrywać. I też zbierać z tego
podpatrywania swoje doświadczenia, swoje myśli, na swoje podwórko to
przelewasz, tak rozumiem. To, co się dookoła dzieje, tak?
Katarzyna Bułat:
Tak, tak. Nie tylko inspiruję się
jakimiś moimi osobistymi doświadczeniami, ale też różnymi obserwacjami – świata
i ludzi.
Alicja Tanew:
No właśnie, proszę Państwa, to
chciałam usłyszeć. Bo kiedy się czyta tą książkę, to tak naprawdę kiedy się
czyta tą książkę, to ta książka jest tak poważna, tak głęboka, tak poważna, że
po prostu aż nie pasuje do takiej eterycznej istoty, na jaką się tutaj patrzy,
a jednak wszystko jest w tej książce spójne, tak jak wszystko jest spójne w
Kasi. I matematyka, i informatyka, i poezja, i proza. Nic tylko pogratulować
Kasi, pogratulować rodzicom. Dziękuję Państwu za ten przepiękny, czarujący wieczór!
To spotkanie które powinnaś zapamiętać, bo to jest pierwsze Twoje spotkanie. I
trzeba będzie chyba niedługo Ciebie namawiać, żebyś sięgnęła po następny temat,
a może już coś masz, chodzi Ci po główce? Bo jak znam Ciebie, to troszeczkę już
chodzi, tak?
Katarzyna Bułat:
Pomysł na kolejną powieść powoli
się pojawia w głowie, ale już mam prawie przygotowany drugi tomik poetycki.
Alicja Tanew:
No proszę!
Katarzyna Bułat:
Wkrótce się ukaże.
Alicja Tanew:
Proszę Państwa, jeszcze nie
wiadomo, co ta osoba wymyśli, naprawdę, jest wielką niespodzianką, nie tylko
dla rodziców, ale też dla poetów, i także proszę Państwa dla świata, no, zobaczymy,
co będzie dalej. Ja Państwu bardzo dziękuję.
W tym wieczorze udział wzięli –
oczywiście bohaterka, Katarzyna Bułat. Kamil Rajtar, wiernie jej towarzyszył i
zdaje się, że towarzyszy tak dla zasady, ale ja nie wnikam. I Ola. Ola, bardzo
proszę, Oleńko, choć tutaj do nas. I także ta uskrzydlająca nas piosenką istota,
bardzo proszę, Wiktoria Jurczyk we własnej osobie. Proszę Państwa, dziękuję
Państwu bardzo! Chciałabym, żeby Państwo zapamiętali ten moment, bo to jest początek
drogi, jej pięknej drogi, która nie wiadomo, co przyniesie, ale wszyscy wiemy,
że w życiu najważniejszy jest początek. Dziękuję Państwu bardzo i do
zobaczenia!
(zaproszenia, podziękowania, zakończenie spotkania)
Widzę dumną mamę! Super życzę ci kolejnych sukcesów i mam nadzieję że teraz większość drzwi będzie dla ciebie otwarte. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
Usuń