Przegląd liryki angielskiej

Wybrane utwory angielskich poetów.
Przekład: Jerzy Pietrkiewicz
źródło: Antologia liryki angielskiej (1300-1950)

źródło obrazka: wikipedia





















SIR PHILIP SIDNEY (1554-1586)
KOCHAŁEM PRAWDZIWIE...

Kochałem prawdziwie, wierszem chcąc śpiewać miłość ofiarną,
By w moich rymach mozolnych rozrywkę znalazła Miła,
By ją czytanie bawiło - z czytania dla wiedzy ziarno,
By wiedza w litość, a litość w łaskę się wreszcie zmieniła.
    Więc wybierałem słowa, mej doli malując twarz czarną,
Pomysły kułem, by Luba nimi swój dowcip bawiła;
Cudze wertując kart, myślałem, że one odgarną
Chmury z parnego mózgu, że świeża wytryśnie zeń siła.
    Lecz słowa się zacinały, a pomysł nie postał długo:
Pomysł, Natury dziecię, przed Pracy-Macochy razami
Uciekł; rytm cudzy zwadą był dla mnie, a nigdy sługą,
Tako brzemienny w mej mowie, bezradny płodu bólami
Gryzłem język i pióro, sam siebie bić gotów w rozterce,
Wtem Muza rzekła: "O głupcze, chcesz pisać, wpierw patrzaj w serce!"

CHRISTOPHER MARLOWE (1564-1593)
CZYMŻE JEST PIĘKNO... (Tamerlan Wielki, akt V, 2)

Czymże jest piękno? - pyta boleść moja.
Gdyby poetów wszystkich pióra mogły
Nakarmić czucia i myśli swych panów,
Każdą ich słodycz, co była natchnieniem
Muz, serc, umysłów - sycić, dając lube
Tematy; gdyby wszystka treść niebiańska,
Zebrana z onych kwiatów nieśmiertelnych
Poezji, w której widzim jak w zwierciadle
Szczyty najwyższe ludzkiego dowcipu -
Gdyby to wszystko mógł wiersz zawrzeć w sobie
I spoić razem w piękna doskonałość,
To nawet wtedy w niespokojnych głowach
Myśl by krążyła jakaś, czar, zdumienie,
Których kunszt żaden w słowach nie prztrawi.

WILLIAM SHAKESPEARE (1564-1616)
SONET CXVI

Niechże małżeństwu dusz w drodze nie stanie
Żadna przeszkoda. Bo nie jest miłością
Miłość, co zmienia się, by sprostać zmianie,
Lub gdy zwodzących wita niestałością.
Nie! Miłość bowiem to mocna stanica,
Co nawet w burze złe patrzy bez drżenia,
To gwiazda, która łodziom szlak oświeca,
Z górności lotu znana - nie z imienia.
Nie, miłość nie jest błaznem Czasu, który
Kosząc świat, róży jej lic nie oszczędzi;
Miłość nie zmienia co dzień swej natury,
Lecz trwa, zawisła na Losu krawędzi.
  Gdybym się mylił, świat by zwątpił przeto,
  Że ktoś już kiedyś kochał lub żem ja poetą.

JOHN DONNE (1573-1631)
PCHŁA (tłumaczenie: Stanisław Barańczak)

Spójrz, pchła: ten widok opór twój pokona –
To, czego pragnę małe jest jak ona.
Ssała krew z mego, teraz z twego ciała;
Obie krwie nasze w sobie więc zmieszała.
Wcale się wszakże nie obruszysz na to,
Nie nazwiesz grzechem, hańbą, czci utratą;
A jednak insekt, nim go kto rozgniecie,
Krwią napęczniały, użył sobie przecie:
Więcej dokonał niż my na tym świecie.

Nie, puść ją; po co życiom trzem nieść zgubę?
Ta pchła nas wiąże więcej niźli ślubem,
Jest mną i tobą, nazwać ją też możem
Ślubną świątynią i małżeńskim łożem;
Mimo twe dąsy, rodziców sprzeciwy,
Już nas otoczył mur czarny i żywy.
Zabij mnie w owej pchle, o to nie stoję;
Lecz będzie w tym i samobójstwo twoje,
I świętokradztwo: zatem przestępstw troje.

Och, a więc jednak, okrutnico miła,
Niewinna krew twój paznokieć splamiła?
I w czymże wina nieszczęsnej istotki?
Że ci upiła kropelkę krwi słodkiej?
Sama wszak widzisz, że nic to nie zmienia:
Nie widać po nas oznak osłabienia.
Więc porzuć trwogę, nie wzbraniaj mi ciała:
O tyle tylko mniej czci będziesz miała,
Ile ci życia śmierć tej pchły zabrała.

GEORGE HERBERT (1593-1633)
ŚMIERĆ

Śmierci, ohydą ongi straszną byłaś w świecie:
    Nic, tylko kości -
  Smutny twór jeszcze smutniejszej żałości.
Gębę rozwarłaś, ale nie do śpiewu przecie.

Tak ciebie widzieliśmy: sześć minie jesieni
    Lub zim dziesiątek -
  Zastygną zmysły, zmilknie życia wrzątek,
Ciało w popiół, a każda kość w kostur się zmieni.

Boć jedną oglądalim tylko twoją stronę,
    Widzący mało.
  Z dusz opierzonych - skorup stos, proch - ciało;
Proch łez nie roni - innym wyciska łzy one.

Lecz odkąd Zbawiceila śmierć krwi ci dodała,
    Twarz barwiąc twoją,
  Piękniejesz, wdzięki ciebie liczne stroją,
Świat cię pożąda, jakbyś dobrem była cała.

Wesołą dziś cię widzim, lica ci się śmieją
    Jak w Dzień Ostatni,
  Gdy dusze włożą strój nowy, dostatni
I wszystkie twoje kości pięknem odzieją.

Umrzeć, jak zasnąć można - niech każdy zawierza
    Życia połowę
  Mogile wiernej, niech tak skłania głowę,
Iżby mógł mieć poduszki z popiołów lub z pierza.

ANDREW MARVELL (1621-1678)
NA KROPLĘ ROSY

Spójrz, jak o wschodzie Rosa pada
Prosto ze świtu łona
  W rozkwitające róże,
Niezbyt z pieleszy nowych rada,
Bo urodziły ją Regiona
  Czyste; zawarta w swej naturze
  Niczym glob, ziemia mała,
Ona elementowi swemu kształt nadała.
  Spójrz, jak tykając ledwie kwiatu,
    Purpurą jego gardzi Rosa,
  Trwa zapatrzona wciąż w niebiosa
    I światło smutne w górę śle,
    Jak gdyby słała własną łzę
Do dawno opuszczonych Sfer.
  Niepewna drży w trwodze cała,
    Iżby się w kwiecie nie zbrukała,
  Nim Słońce w cieple ból przetworzy
I tchnie, śląc Rosę do przestworzy.
    Tak Dusza - owa kropla, ów promień poranny
Z Wiekuistego Dnia fontanny -
Gdy się w człowieczym kwiecie chroni,
    Pamięta wciąż swe górne dzieje
    I od zielonych liści stroni,
    Światło gromadząc, myśli grzeje
I gdy ich czysty krąg wiruje,
W tym mniejszym niebie wielkie niebo pokazuje.
   Spójrz, jako w kształcie nieśmiałym
   Zamknięta - od wszystkiego stroni;
   Tak kropla gardzi światłem całym,
   Lecz go przyjmuje w dzień i chroni
   Na ziemi - ciemna, w górze zaś świetlista,
   Tu wzgarda ją wypełnia, a tam miłość czysta.
   Rada by odejść stąd tęskniąca,
   Zawsze gotowa do powrotu;
   Punktem jednym podół trąca,
   Wciąż rwąc się do górnego lotu.
Tak spadła święta Rosa manny z góry,
Biała, czysta, choć chłód ją zamrodził wśród chmury
I stężałą dał ziemi - lecz gdy znów odtaje,
Wnijdzie w Wszechmogącego Słońca jasne kraje.

JOHN MILTON (1608-1674)
NA WZNIOSŁĄ MUZYKĘ

Rajskie Syreny, rozkosz niebiańską wróżące:
Głos i Wiersz, dwie z harmonii sfer siostry zrodzone
Przez ślub swych dźwięków boskich mocą wspólną tchnące,
Niech w martwe rzeczy wleją swe czucia natchnione!
I niech fantazji naszej, co wysoko płonie,
Wskażą Pieśń niezmąconą w swym przeczystym tonie.
U stóp szafirowego tronu wieczoność całą
Przed Tym, co siedzi nań ze swoją chwałą,
Brzmi ona wśród okrzyków świętych i radości.
Tam jasnych Serafinów rząd stoi ognisty
I głośno dmie w anielskie trąby - dźwięk ich czysty.
W zastępach Cherubinów tysiąc chórów trąca
Struny harf nieśmiertelnych - każda złotem lśniąca;
A z nimi dusze prawe, dzierżąc zwycięstw palmy,
Pobożne hymny, święte psalmy
Zanoszą wciąż pod strop wieczności,
Iżby tutaj na ziemi nasz głos niezmącony
Mógł na te melodyjne odpowiedzieć tony,
Jakośmy już czynili, nim grzech - wróg natury,
Co psuje jej harmonię, nie rozbił wśród chmury
Zgiełku - owej muzyki wszystkich istot - w dani
Wznoszonej pod tron Pana. Przezeń poruszani
Miłością słudzy Stwórcy ton swój zestrajali,
Gdy dobro tylko znając, w posłuszeństwie trwali.
Oby móc Pieśń tę wznowić rychło, nucąc razem
Z Niebem w jednej harmonii, aż Bóg nas rozkazem
Nie wezwie do wspólnego na niebiesiech byty,
Aby żyć z Nim i śpiewać w blasku wieczystego świtu.

WILLIAM BLAKE (1757-1827)
TYGRYS

Tygrys! Tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?

W jakiej głębi i przeźroczu
Płonął ogień twoich oczu?
Czy moc Jego w skrzydłach grała,
Że dłoń płomień porwać śmiała?

Co za ramię kunsztem siły
Sercu twemu sprzęgło żyły?
I gdy serce bić poczęło,
Czyich stóp i rąk to dzieło?

Co za łańcuch co za młoty,
Jaki piec lał mózgu sploty?
Na kowadle - czyj chwyt twardy
Śmiał ujarzmić twój gniew hardy?

Gdy gwiazd włócznie spadły z góry
I łzy trysły z każdej chmury,
Powiedz, czy ten sam Stworzyciel
W ciebie tchnął i w Jagnię życie?

Tygrys! Tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń tak śmiała
Grozę dać symetrii ciała?

WILLIAM WORDSWORTH (1770-1850)
DUSZA PIECZĘCIĄ SNU ZAMKNIĘTA...

Dusza pieczęcią snu zamknięta,
  Znikł we mnie trwogi ślad,
Bo Ona zda się śnić nie tknięta
  Dotykiem ziemskich lat.

Bez sił, bez ruchu trwa. Jej oczy
  Nie widzą, słuch jej zgasł,
Z ziemią się wokół słońca toczy
  Jak skała, drzewo, głaz...

GEORGE GORDON BYRON (1788-1824)
TAK, TAK - ŚWIAT MUSI KRĘCIĆ SIĘ NA OSI... (Don Juan, Pieśń II)

Tak, tak - świat musi kręcić sie na osi.
  W dół - w górę. Ludzkość z ziemią się obraca
I żyje, kocha, mrze, podatki znosi,
  I jak wiatr wieje, tak żagle swe zwraca.
Król rozkazuje, ksiądz kazania głosi,
  Szarlatan doktor mami. Świat to raca -
Gaśnieje jak miłość, sława, walk igrzysko...
I cóż zostaje? Proch - czasem nazwisko...

JOHN KEATS (1795-1821)
WIERSZ

I

W grudniu, gdy noc jest grozą ścięta,
    O drzewo najszczęśliwsze z drzew,
Żadna twa gałąź nie pamięta
    Jak się zielenił szczęścia śpiew.
  Lecz wiatr północy, o gałęzie,
  Dżdżem śnieżnym nie rozłączy was,
  Odwilż nie zlepi was, gałęzie,
      Mrozem, bo wiosna w pąkach drga.

II

W grudniu, gdy noc jest grozą ścięta,
    O strugo najszczęśliwsza z strug,
Pluszczący nurt twój nie pamięta,
    Że latem lśnił Apollna łuk.
  Lecz nurt w przeźroczu niepamięci
  Zimie swój wartki plusk poświęci
  I już się nigdy nie zasmęci
      O czas, co w kleszczach mrozu trwa.

III

O, gdyby też i żar młodzieńczy
    Chłopcu, dziewczęciu zdobił świat!
Lecz któż z nich w bólu się nie męczy,
    Gdy więdnie nagle szczęścia kwiat.
  Jak poznać więc, jak czuć przemiany,
  Gdy nikt nie goi w sercu rany,
  Jak stępić w zmysłach ból rozlany -
      Nie wyzna nawet rymu łza.

PERCY BYSSHE SHELLY (1792-1822)
DO...

Dźwięki konają, lecz muzyka
W pamięci drga i mózg przenika.
Fiołki więdną, lecz ich woni
Życie w swych zmysłach nie roztrwoni.

A kwiat, strząśnięty z martwej róży,
Kochanej za posłanie służy.
Tak i twa myśl, gdy rzucasz ziemię,
W łonie Miłości dalej drzemie...

EMILY BRONTË (1818-1848)
TAKA TU CISZA...

Taka tu cisza wewnątrz domu, taki spokój.
Poza domem wiatr tylk, deszcz o szyby siecze.
Lecz wciąż ten szept natrętny wśród myśli natłoku,
Poprzez deszcze go słyszę i wiatr zawodzący:
  Nigdy już więcej.
Nigdy więcej? Dlaczego nie więcej?
Pamięć ma moc tę samą, którą ty masz w sobie.

ELIZABETH BARRETT BROWNING (1806-1861)
DROGI MIŁOŚCI

W jaki sposób cię kocham? Miłość zna tyle dróg.
Kocham cię tak głęboko, szeroko, wysoko
jak dosięga ma dusza, a nie sięgnie oko
z dala od krańców Bytu, gdzie Łaski czystej próg.
Kocham cię wśród powszednich potrzeb dnia - żaden dług,
tylko ten spokój w słońcu, lub przy świecach w mroku.
Kocham cię otwarcie, jak ci z wiarą głęboką.
Czysto ciebie kocham, jak ci bez pochwał i trwóg.

Kocham cię z namiętnością tą, co wpierw karmiła
dawne żale. I z wiarą dziecka w moim łonie.
Kocham cię miłością, którą niemal zgubiłam
z moimi świętymi; wszystkim co oddech wchłonie:
śmiechem, łzami - jak długo Bóg zechce, bym żyła.
Kochać cię będę jeszcze lepiej po mym zgonie.

FRANCIS THOMPSON (1859-1907)
KRÓLESTWO BOŻE
"W kraju nie-obcym"

Świecie niewidzialy, widzimy ciebie,
Niedotykalny - dotykamy ciebie,
Niepoznawalny świecie - znamy ciebie,
O, nieuchwytny - chwytamy się ciebie.

Czyż ryba wzlata, by odnaleźć morze?
Orzeł zanurza się, by pruć przestrzenie?
Czemu więc gwiazd się pytamy w uporze,
Czy w nich Twój gwar jest, gdy mkną, srebrząc cienie.

O, nie tam, gdzie gwiazd systemy ciemnieją,
Gdzie kręgi pojęć odrętwiałych płyną...
Gdybyś mógł słyszeć tylko: skrzydła wieją,
Tu, przy drzwiach naszych, zlepionych gliną.

Anioły trwają na dawnych stanicach.
Potrącić kamień - a skrzydła uderzą.
Ślepota dziwna mieszka w ludzkich licach:
Nie widzą one cudów i nie wierzą.

Lecz skoroś smutny (smutek smutkiem spłynie),
Zapłacz, a wtedy nad boleści głosem
Po Jakubowej blask zstąpi drabinie,
Co między Niebem trwa a Charing Crossem.

Tak! Dusza, córa ma, nocą się żali,
Chwytając rąbek niebios, gdzie z chmur kryza.
Patrz, Chrystus chodzi po powierzchni fali -
Nie Genezaret to, ale Tamiza.

STEPHEN PHILLIPS (1864-1915)
PIĘKNIE LEŻĄ UMARLI...

Pięknie leżą umarli.
  Twarz rysami wyraźna.
Dosyt dziwny na każdej.
  Szczęśliwość nieistnienia.

Jak okręty, gdy dotkną
  Dna kotwicą i żagle
Zwiną wszystkie, w wód głębiach
  Odbijają swe maszty.

THOMAS HARDY (1840-1928)
NA CZAS "ROZBICIA SIĘ NARODÓW"

I

Tylko chłop z broną i mgła siwa;
  Powolny, cichy, ciężki, chód.
Koń się potyka i łbem kiwa,
  Idą, jak gdyby sen ich wiódł.

II

Tylko dym rzadki bez płomieni
  Wzlata nad perzu suchy stos.
Tego obrazu nic nie zmieni,
  Chociaż dynstie zmiecie los.

III

Oto dziewczyna z swym jedynym
 Szepcząc przechodzi obok tuż.
Głos wojny skona w mroku sinym
  Prędzej niż szept tych dwojga dusz.


WILLIAM BUTLER YEATS (1865-1939)
KOŁYSANKA

Nad twą kołyskę zlata
Aniołów śpiewny chór.
Umarłych jęk zza świata
Zbyt ciężył im u piór.

Bóg śmieje się do ciebie,
Bo nie znasz, co to grzech,
A siedem gwiazd na niebie
Powtarza Boży śmiech.

Całuję twe usteczka.
Mój jesteś - z bajki ptak!
Wiem: gdy wyrośniesz z dziecka,
Będzie mi ciebie brak.

WILFRED OWEN (1893-1918)
PRZYPOWIEŚĆ O STARYM CZŁOWIEKU I O MŁODYM
 
    Tematem moim Wojna, i litość na skutek Wojny.
    Z tej litości Poezja.
    (z niedokończonej Przedmowy, 1918)

Więc Abram wstał, nałupał drzewa i poszedł,
ogień i nóż zabrał ze sobą na drogę.
A kiedy już obaj spędzili dzień razem,
Izaak, syn pierworodny, rzekł: Mój ojcze,
spójrz na gotowy ogień, na to żelazo,
a gdzie jest jagnię na całopalną ofiarę?
Abram związał chłopca pasem i sznurami,
potem nóż wyciągnął, aby zabić syna.
A oto Anioł zawołał nań z niebiosów:
Nie podnoś ręki, rzekł, na pierworodnego.
Zaprawdę nic mu nie czyń, popatrz, tu blisko
Baran sam się w krzakach uwięził rogami.
Nie syna ofiaruj, lecz Barana Pychy.

A stary nie posłuchał: wpierw zabił syna.
I - po kolei - pół plemion Europy.

Lipiec, 1918r.

WILLIAM HENRY DAVIES (1871-1940)
WCZASY

Cóż warte nasze życie? Trosk w nim przecież tyle,
Że brak czasu, by stanąć, zatrzymać się na chwilę.

Brak nam czasu, więc nikt z nas pod drzewem nie stanie,
By jak krowa lub owca pogapić się na nie.

Nie mamy czasu, idąc, z leśnej dostrzec ścieżki,
Gdzie wiewiórka wśród trawy kryje swe orzeszki.

A za dnia czas nam w strugach widzieć nie pozwala
Gwiazd jak gdyby na niebie, gdy je noc zapala.

I na tańczącą Piękność czas patrzeć nie daje,
Co stopą lekką - zda się - ziemi nie dostaje.

Czas nie da na jej uśmiech czekać, aż się stoczy
Na wargi - uśmiech, który rozpoczęły oczy.

O, jak biedne jest życie. Trosk w nim przecież tyle,
Że brak czasu, by stanąć, pogapić się na chwilę...

DAVID HERBERT LAWRENCE (1885-1930)
TROSKA I WSTYD

  Patrzę w płonący zachód.
  O, chciałbym także przejść
Poprzez czerwone drzwi, poza ciemnoszkarłatne zawory.

  O, jakże chciałbym przejść
Poprzez czerwone drzwi, gdzie mógłbym wreszcie w przedsionku
  Wstyd własny zdjąć jak obuwie,
  A ból mój jak ubranie -
I pozostawić ciało - niech leży tam porzucone
Jak bagaż wędrowca, który
  Odjechał nie wiedzieć dokąd.

  A wtedy bym spojrzał wokoło
I widząc własne me ciało leżące jak stos rupieci
  Wybuchnął beztroskim śmiechem.

THOMAS STEARNS ELIOT (1888-1965)
OCZY, KTÓRE OSTATNIO UJRZAŁEM WE ŁZACH...
(tłumaczenie: Michał Sprusiński)

Oczy, które ostatnio ujrzałem we łzach
Przez rozłąkę
Tutaj w śmierci sennym królestwie
Złota wizja powraca
Widzę oczy i nie widzę łez
I to cierpienie moje.

I to cierpienie moje
Że już nie ujrzę oczu
Oczu rozstrzygnięcia
Oczu których nie ujrzę aż
W drzwiach innego królestwa
Gdzie jak w tym
Oczy trwają mgnienie
Mgnienie trwają oczy
I wystawiają nas na szyderstwo.

EDITH SITWELL (1887-1964)
MROCZNY ŚPIEW

Ogień jak niedźwiedź sierścią się mieni.
Pomruk płomieni.
Niedźwiedź brunatny - jeniec człowieka
Lezie w łańcuchach przez mrok, co ścieka
W puszczę włochatą, w sierść sinych drzew.
Dziewczyna wzdycha: "Moja krew
Jest krwią zwierzęcia. Wy myśleliście,
Że jak kot w domu śniłam puszycie,
A oto błądzę w puszczy - mrok się tli.
O, umrzyj wreszcie, moja krwi!"
Ogień jak niedźwiedź sierścią się mieni,
Wie, rozumie słuchając.
Mroczna ziemia niedźwiedzią ma sierść, wśród jej cieni
Pomruki tak samo się czają.

WYSTAN HUGH AUDEN (1907-1973)
BLUES POGRZEBOWY
(tłumaczenie: Jacek Dehnel)

Wyłączcie telefony, wstrzymajcie zegary,
Psom rzućcie kość soczystą żeby nie szczekały,
Uciszcie fortepiany i niech żałobnicy
Przy głuchych werblach trumnę wyniosą z kaplicy.

Niech samoloty wyją, niech kołują w chmurach,
Wypisując na niebie wiadomość: On Umarł,
Zawiążcie kir na szyjach gołębi, rozdajcie
Policjantom na placach rękawiczki czarne.

Był mi Wschodem, Zachodem, Północą, Południem
Niedzielnym odpoczynkiem i codziennym trudem,
Moją pieśnią i słowem, porankiem i zmierzchem
Myślałem: miłość będzie trwać wiecznie. Nie będzie.

Gwiazdy są niepotrzebne, każdą z nich wyłączcie,
Spakujcie w pudło księżyc, rozmontujcie słońce,
Wymiećcie wszystkie lasy i wylejcie morze,

Bo nic już nigdy dobrze skończyć się nie może.

Komentarze