Dotknęłam kiedyś miłości...

Halina Poświatowska urodziła się 9 maja 1935 roku w Częstochowie. W styczniu 1945, gdy wojska radzieckie wyzwalały jej rodzinne miasto, schroniła się wraz z rodzicami w zimnej piwnicy, gdzie spędzili kilka dni. Wtedy właśnie zachorowała na anginę, która doprowadziła do zapalenia stawów i w konsekwencji do poważnej wady serca (nieuleczalnej w tamtych czasach). Nie zamierzała jednak poświęcić życia na chorowanie, pragnęła miłości, podziwu, chciała czuć się kobietą piękną i pożądaną. W 1954r. poślubiła Adolfa Ryszarda-Poświatowskiego, którego poznała w szpitalu i który również był ciężko chory na serce. Po dwóch latach małżeństwa została wdową. Pogrążona w depresji dziewczynę lekarz, prof. Julian Aleksandrowicz zachęcił do pisania wierszy, sprowadził nawet do szpitala mentorkę, uznaną już wtedy poetkę Wisławę Szymborską...

W 1957r. zadebiutowała jako poetka w "Gazecie Częstochowskiej". W 1958 dzięki zbiórce środków wśród Polonii amerykańskiej Poświatowska przeszła skomplikowaną operację serca w Stanach Zjednoczonych. Została tam 3 lata i studiowała w Smith College w Northampton. Po powrocie do Polski podjęła studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z Krakowem związane są ostatnie lata jej życia, pracowała wówczas na uniwersytecie. Pod koniec września 1967 roku była operowana w warszawskim szpitalu na Płockiej. Po operacji przez tydzień jej stan na przemian pogarszał się i poprawiał, 11 października Halina umarła.

Głównymi motywami jej twórczości poetyckiej były przeplatające się wzajemnie miłość i śmierć. Świadoma swej kruchości Poświatowska dawała wielokrotnie wyrazy sprzeciwu wobec nieugiętego losu. Ubolewała nad niedoskonałością ludzkiego ciała, ale i umiała wykorzystać każdy moment przemijającego życia. W swych utworach nie pomijała także swojej kobiecości, pisała o sobie i innych kobietach, kobietach-bohaterkach. Wszystko to osadzone było w głębokich przemyśleniach filozoficznych. Poezja Haliny Poświatowskiej stanowi studium natury ludzkiej, kobiety pragnącej miłości i kobiety świadomej swej śmierci.

źródła: 
http://www.rp.pl/artykul/1106532.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Halina_Po%C5%9Bwiatowska


POEZJA


***

Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły

odeszła

Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi

nie wróciła

Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję -


***

trzeba...
no uśmiechnij się jeszcze

trzeba uśmiechu
prosiłam cię o łzę przedwczoraj
wczoraj - o uścisk
dzisiaj - o uśmiech

nie próbuj zatrzymać w dłoni
wątłych skrzydeł motyla
choćby usiadł ci na sukni
nie próbuj zacisnąć w dłoni
pozwól mu wytchnąć chwilę
i pożegnaj uśmiechem

trzeba...
tak to wiem
że dużo trudniej o uśmiech


***

zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodź jeszcze
jego ciepła ręka w mojej ręce
moje usta przy jego uchu
szepczę

życie
- jak gdyby życie było kochankiem
który chce odejść -

wieszam mu się na szyi
krzyczę

umrę jeśli odejdziesz


Jeśli nie przyjdziesz

świat będzie uboższy
o tę trochę miłości
o pocałunki które nie sfruną
w otwarte okno

świat będzie chłodniejszy
o tę czerwień
która nagłym przypływem
nie rozżarzy moich policzków

świat będzie cichszy
o ten gwałtowny stukot
serca poderwanego do lotu
o skrzyp drzwi
otwieranych na oścież

drgający żywy świat
zastygnie
w kształt doskonały nieomal
geometryczny


***

pytasz czemu pociąga mnie magia liczb
liczbą wyrazić pragnę nieskończoność
mojej tęsknoty mojej miłości

chcę żeby zastygła w krysztale liczb
żeby dni ślizgały się po niej jak po diamencie słońce

chcę żeby trwała nie skażona mijaniem
aby nie była więcej ani tęsknotą ani miłością


***

odłamałam gałąź miłości
umarłą pochowałam w ziemi
i spójrz
mój ogród rozkwitł

nie można zabić miłości

jeśli ją w ziemi pogrzebiesz
odrasta
jeśli w powietrze rzucisz
liścieje skrzydłami
jeśli w wodę
skrzelą błyska
jeśli w noc
świeci

więc ją pogrzebać chciałam w moim sercu
ale serce miłości mojej było domem
moje serce otwarło swoje drzwi sercowe
i rozdzwoniło śpiewem swoje sercowe ściany
moje serce tańczyło na wierzchołkach palców

więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czrwieńsze są niż świt

chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce zawiązane miłścią
pytają ludzie czyim jestem więźniem


***

rozstanie jest ptakiem
który rozpostarł pióra
ode mnie do ciebie

wszystkie pióra są ciemne
wszystkie dni
bez ciebie

noce drżą
rozsypane pióra
po niebie

kiedy przyjdziesz
złote pióra zbiegną się w słońce
umrze ptak


***

Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę, to jest bardzo glupie nosić szminkę w kieszeni, gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich oczach widzial gotycki kościół. A ja nie jestem żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści, które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi potok, to jest czas, który ucieka, a ty pozwalasz mu przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu. I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają nietknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd wiem, że masz bardzo piękne usta.

Komentarze