Lecz widać można żyć bez powietrza...

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska urodziła się 24 listopada 1891 w Krakowie. Poetka, dramatopisarka, malarka - dziedziczka wspaniałej tradycji artystycznej. Była córką Wojciecha Kossaka, wnuczką Juliusza - czołowych malarzy batalistów oraz siostrą pisarki satyrycznej: Magdaleny Samozwaniec i malarza Jerzego Kossaka. Oboje rodzice autorki wywodzili się ze szlachty, ich dworek, Kossakówka, był miejscem częstych spotkań osób ze środowiska artystycznego. Gośćmi w domu Kossaków bywali m.in. Henryk Sienkiewicz, Ignacy Jan Paderewski, Wincenty Lutosławski. Maria Pawlikowska Jasnorzewska nie uczęszczała do szkoły, edukację pobierała w domu, gdzie nauczyła się kilku języków obcych oraz zdobyła wykształcenie humanistyczne. Przyjaźniła się z wieloma artystami, zwłaszcza ze środowiska Skamandra, z Witkacym oraz z formistami.


Poetka, nazywana przez domowników „Lilką”, nie miała jednak łatwego życia. Zmagała się z przykrą ułomnością kręgosłupa. Kiedy w wieku 8 lat złamała prawą rękę, nauczyła się pisać i malować lewą, siedząc przy tym w skrzywionej pozycji. Efektem tego była wystająca lewa łopatka kręgosłupa, a niewłaściwe leczenie wzmagało defekt i przyczyniło się do wtłoczenia Lilki w twardy gorset-pancerz, w którym musiała chodzić przez cały dzień. Tą przykrą ułomność maskowała odzieżą, szalami i włosami, tuszowała ruchem.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska trzykrotnie wychodziła za mąż. W 1915 r. w wieku 24 lat poślubiła Władysława Janotę Bzowskiego (nazywanego przez nią "Bzunio") - oficera armii austriackiej. Nie był to związek udany, pojawiły się konflikty i niechęć do męża, który nie rozumiał artystycznej natury Lilki. W 1919 r. Maria wyszła za mąż po raz drugi za Jana Gwalberta Henryka Pawlikowskiego, zwanego "Gwasiem", prozaika, znawcę folkloru podhalańskiego i zamieszkała z nim w Zakopanem w willi "Pod Jedlami" na Kozińcu. To uczucie zaowocowało znakomitymi erotykami i oryginalną liryką miłosną oraz prozą jej listów do męża. Związek ten choć zawarty z wielkiej miłości, także nie okazał się trwały. Mąż porzucił ją i wyjechał do Wiednia, wiążąc się z nastoletnią baletnicą. Po raz trzeci poetka wyszła za mąż w 1931 r. za Stefana Jerzego Jasnorzewskiego zwanego "Lotkiem" - blisko o dziesięć lat młodszego od siebie oficera lotnictwa. Poznali się w szpitalu, gdzie Lotek przebywał po wypadku lotniczym i jak twierdzili obydwoje była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ten wybór Marii okazał się trafny - małżeństwo okazało się szczęśliwe i trwałe. Poetka zmarła 9 lipca 1945 r.,w wieku 54 lat, po ciężkiej chorobie na raka w szpitalu w Manchester, otoczona troskliwą opieką męża.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska była jedną z najwybitniejszych poetek okresu międzywojennego. Uważana jest nawet za polską Safonę. Zadebiutowała w 1922 r. zbiorem Niebieskie migdały. Podejmowała w swoich wierszach tematykę związaną z miłością, przemijaniem i śmiercią oraz prawami natury. W jej liryce dominuje ciepło, delikatność, zmysłowość, ale nawiązuje także do języka potocznego i żartobliwych porównań. Do swych wierszy wprowadza atmosferę i realia współczesnej codzienności, jest to tzw. poezja szczegółu: bibeloty, drobiazgi, stare fotografie, kapelusze, parasolka - przedmioty otaczające autorkę odtwarzają jej świat. Pisała fraszki, epigramy, dramaty i satyry, a przede wszystkim czterowierszowe miniatury zakończone niespodziewaną pointą. Równocześnie z twórczością liryczną rozwijała się twórczość dramaturgiczna poetki. Występowały w niej podobne motywy jak w poezji: miłość i walka o "równouprawnienie w miłości", wrogość wobec nieubłaganych praw natury, problem starości. Zajmowała się także malarstwem.

źródła: http://www.bg.agh.edu.pl/KOSSAK/maria-main.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Pawlikowska-Jasnorzewska



POEZJA


Portret

Usta twoje: ocean różowy.
Spojrzenie: fala wzburzona.
A twoje szerokie ramiona:
Pas ratunkowy...


Wybrzeże

Meduzy rozrzucone niedbale,
muszle, które piasek grzebie,
i ryba opuszczona przez fale,
jak serce moje przez ciebie.


Zmierzch na morzu

Wybrzeże coraz to bledsze
w liliowej półżałobie
i żaglowiec oparty na wietrze,
jak ja na myśli o tobie.


Bezpieczeństwo

Boicie się o mnie? Dlaczego?
Ach, życie jest burzliwe i złe nieskończenie,
lecz czyż potrzeba syrenie
pasa ratunkowego?


Miłość

Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...

Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tem.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku...


Lwy w klatce

Lwica senna i naga nie czuje więzienia,
leżąc spogląda w oczy lwu, panu stworzenia.
On się przybliża, cały w grzywie i w męskości,
a jakaś pani patrzy - i płacze. Z zazdrości!


Telegram

Wiadomość biegła szybko ze sztyletem po drucie,
jak tancerka z parasolem po linie,
i zdyszana dobiegła w oznaczonej godzinie,
by mnie zabić w oznaczonej minucie.


Ptak

Ptaszek umierając chowa się, ucieka,
by go nie ujrzał nikt we świecie,
jako serce, co się skryło w piersi człowieka,
by umierając, umrzeć w sekrecie.


Miłość

Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza.


Fotografia

Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie fotografia,
to - to jest bardzo mało...


Słowiki

Słowiki są dziś nieswoje.
Bzy są jak chmury krzyżyków.
Chcesz zabić serce moje?
Przecież się nie zabija słowików?


Nike

Ty jesteś jak paryska Nike z Samotraki,
o miłości nieuciszna!
Choć zabita, lecz biegniesz z zapałem jednakim
wyciągając odcięte ramiona...


Babka

Pierś moja coraz słabiej oddycha,
krew moja coraz wolniej płynie,
w sieci zmarszczek jak w pajęczynie
leżę spętana i cicha...


Przebyta droga

Słońce stanęło w zenicie:
oglądam przebytą drogę:
to ma być moje życie?
Patrzeć się na to nie mogę!


Komentarze